17.5.09

Długa cisza po spacerze

Było tak. Wróciliśmy ze spaceru. Usiadłem przed komputerem i o tym napisałem. Potem zacząłem krzątać się wokół tak zwanych ważnych spraw i kiedy znowu znalazłem czas na spacer, uprzytomniłem sobie, że nie pisałem pamiętniczka ze dwa miesiące (przepraszam).

Zdarzyło się wiele. Franek, dobry dzieciak, żeby nam trochę pomóc, zaczął się rozglądać za pracą. Póki co, kryzys nie daje mu jednak szans na debiut i (jest jednak dobra strona ciężkich czasów) przedłuża mu okres beztroskiego dzieciństwa.

Właściwie to każdego dnia doświadczamy cudu. Z otwartymi buziami obserwujemy skoki ewolucyjne naszego Syna i nabieramy przekonania, że kiedy będzie w starszakach, Jego geniusz zaświeci pełnym blaskiem (na przykład pewnego dnia zastosuje przełomowe dla dynamiki zabaw dziecięcych połączenie klocków duplo).

Dwa miesiące to kawał czasu, więc poza ewolucyjną woltyżerką, trzeba było też robić coś, żeby się nie dać omamić nudzie. Znalazł więc również Franciszek sposobność, by odrobinę popodróżować. Odwiedził wujostwo w stolicy (niebawem pojawi się tam mała koleżanka, dlatego trzeba trzymać rękę na pulsie), a na majowy weekend wskoczył z rewizytą do cioci Asi do Zamościa (czekamy na zdjęcia!). Wyjaśnić należy, że winna tym karkołomnym eskapadom jedna ze zdobyczy ,,Dzieciermaszu", bo to bez wątpienia gigantycze wydanie ,,Pana Maluśkiewicza" Juliana Tuwima rozpaliło w naszym bąku globtroterskie namiętności. Boimy się, że w związku z nową pasją zażyczy sobie na Dzień Dziecka łupinkę orzecha.