18.3.09

Spazieren gehen

Były takie dwa dni, kiedy zima miała jakieś swoje ważne sprawy i musiała wyjechać za miasto. Zmęczeni chłodami mieszkańcy B. postanowili to wykorzystać i Planty zapełniły się spacerowiczami. To dumne miano postanowiliśmy przyjąć i my, a przygotowania do pierwszej potrójnej wyprawy były wielkie. Bitwę o sterowanie wózkiem wygrała przez nokaut Martuszka, co tłumaczy moją nieobecność w kadrze. Dodatkowym smaczkiem naszej wyprawy były lody w Odeonie. Zresztą zobaczcie sami:

12.3.09

Żyjemy i mamy się dobrze...

... natomiast intensywność przeżyć ogranicza niestety dostęp do komputera, czy szerzej, do korzystania z usługi Czas Wolny. Ale zamiast biadolić, przypomnijmy lepiej, o co w tym wszystkim chodzi.

Sylwester, popołudnie, usg, ciach, krew, wrzask, gratulujemy syna, Franciszek (wrzask, wrzask, wrzask). Od 15:10 ostatniego dnia ostatniego grudnia jest nas troje (niestety zaczęli też mówić o nas ,,ich troje", brrrr). Żeby zaś wszyscy zainteresowani, zwani też wielobarwną gęstwiną ciotek i wujków, mogli być na bieżąco z perypetiami naszego Brzdąca, piszę o tym od czasu do czasu. Tu.

Dzisiaj więc piszę, chwalę się i pysznie donoszę, że Franek posiadł właśnie trudną i sami wiecie jak bardzo ryzykowną sztukę grzechotania. Nie możemy się temu z Martuszką nadziwić i duma o mało nas nie rozerwie. Ponadto daję słowo, On, kiedy grzechocze, wygląda dokładnie jak Kopernik z Krakowskiego Przedmieścia. Zresztą, oceńcie sami: