31.12.08

28.12.08

Kolejowe metafory

Żeby dać wyraz ogromowi szczęścia, którego cierpliwie wyglądamy, prezentuję niepublikowane nigdzie dotąd zdjęcie:


Kto zaś chciałby się czegoś więcej dowiedzieć, co słychać na stacji Miłość, niech się podda słodyczy melodii pana Franco Battiato:

KLIKNIJ, ABY PRZENIEŚĆ SIĘ NA STACJĘ MIŁOŚĆ!

24.12.08

Powody do radości

Wszystkich oczekujących, wypytujących i niecierpliwie wyglądających uspokajam: to się może zdarzyć w każdej chwili (aaaa!).

Nie ma co jednak siedzieć po próżnicy i aby zadość uczynić tej zacnej maksymie, czciliśmy hucznie wczorajszy dzień. Bo przecież moja Żona Ulubiona, Martuszka Jedyna, Uroczyście Zaślubiona - ona to 23 grudnia urodzona, ha! Gdy tylko zegar z kukułką wystękał 12 razy swoje ,,kuku", zaczęliśmy zgodnie ze wszelkimi procedurami urodzinowy czas. Dowody:




Oczywiście Franciszek przez cały dzień dawał nam jednoznacznie do zrozumienia, że wie o co chodzi i że on też niedługo wybierze sobie taki numerek w kalendarzu, kiedy to wszyscy będą wobec niego nadzwyczaj mili (prezenty, telefony, ,,z całego serca", torcik, kac). Nie pochwalił się jednak kiedy dokładnie miałoby to być. Albo nie zrozumieliśmy.

Tymczasem Martuszka uczy się życia bez kolejowej i pekaesowej zniżki studenckiej. Za to obowiązek ubezpieczyciela radośnie przejęła na siebie od wczoraj Martuszkowa Alma Mater. Gaudeamus la la la...

17.12.08

Złoty orzech do zgryzienia

,,Idą święta, idą święta...". Wielkie przedświąteczne rozwolnienie spadło na natchniony promocjami lud. Rozlali się po galeriach, maluczcy, i dalej zagarniać do koszy co tańsze (przynajmniej na pozór) produkty. Róg obfitości przy tym to półki z octem.

Tymczasem w naszym magicznym domku. Żona maluje orzechy złotą farbą, syn stoi na głowie pośrodku jej okrągłego brzucha i wierci się, ale na powierzchnię nie wyłazi. A ja... też coś tam robię. Bo jak tu robić coś konkretnego, kiedy lada dzień będziemy rodzić. To się ładnie nazywa ,,czas oczekiwania". I weź bądź tu mądry.

Ps. A wiecie, że zaraz po ślubie byliśmy w Wenecji?



6.12.08

Mikołajki

A jak mikołajki, to naturalnie prezenty. Żeby uczcić imieniny zacnego świętego, poszliśmy zrobić sobie, tzn. Martuszce, a właściwie Franciszkowi, USG. Przygotowywałem się na emocje, wzruszenia i asynchroniczne palpitacje. Obyło się bez tego. Ale co wiem, to wiem.

Franek rzeczywiście jest chłopakiem. I to nie byle jakim. Dottore powiedział: dziecko jest duże. W ogóle to burczał pod nosem i nas co chwilę strofował. Cóż, ludzie różnie znoszą sobotnie poranki. W każdym razie nie udusiłem, a mogłem. W końcu to mikołajki.

Franek, chłopie, jesteś chłopakiem! Powiem Ci, Synek: to brzmi dumnie, ale i zobowiązuje. Zresztą pogadamy o tym wkrótce.

Materiał poglądowy.


3.12.08

Tapeten klajstej

Korekty, poprawki i przestawki towarzyszą nam w dniach ostatnich. Bo to - że się powołam na klasykę polskiej rozrywki - ,,już za chwileczkę, już za momencik"! Wczoraj właśnie z nieocenioną pomocą ciotki Agaty Pe przeprowadziliśmy skomplikowaną akcję pod ściśle tajnym kryptonimemTapeten Klajster. W trakcie działań okazało się, że 10-metrowa rolka tapety wystarczyła na 6 metrów bieżących. Kto lubi łamigłówki niech obliczy: ile takich rolek tapety potrzeba do pokrycia powierzchni, powiedzmy, 76 metrów kwadratowych.



Poza tym bóle, skurcze i skurczybyki doskwierają Martuszce coraz bardziej. Franek chyba rwie się na spotkanie z Mikołajem.