17.12.08

Złoty orzech do zgryzienia

,,Idą święta, idą święta...". Wielkie przedświąteczne rozwolnienie spadło na natchniony promocjami lud. Rozlali się po galeriach, maluczcy, i dalej zagarniać do koszy co tańsze (przynajmniej na pozór) produkty. Róg obfitości przy tym to półki z octem.

Tymczasem w naszym magicznym domku. Żona maluje orzechy złotą farbą, syn stoi na głowie pośrodku jej okrągłego brzucha i wierci się, ale na powierzchnię nie wyłazi. A ja... też coś tam robię. Bo jak tu robić coś konkretnego, kiedy lada dzień będziemy rodzić. To się ładnie nazywa ,,czas oczekiwania". I weź bądź tu mądry.

Ps. A wiecie, że zaraz po ślubie byliśmy w Wenecji?



1 komentarz:

volfen pisze...

a wiemy:)