12.3.09

Żyjemy i mamy się dobrze...

... natomiast intensywność przeżyć ogranicza niestety dostęp do komputera, czy szerzej, do korzystania z usługi Czas Wolny. Ale zamiast biadolić, przypomnijmy lepiej, o co w tym wszystkim chodzi.

Sylwester, popołudnie, usg, ciach, krew, wrzask, gratulujemy syna, Franciszek (wrzask, wrzask, wrzask). Od 15:10 ostatniego dnia ostatniego grudnia jest nas troje (niestety zaczęli też mówić o nas ,,ich troje", brrrr). Żeby zaś wszyscy zainteresowani, zwani też wielobarwną gęstwiną ciotek i wujków, mogli być na bieżąco z perypetiami naszego Brzdąca, piszę o tym od czasu do czasu. Tu.

Dzisiaj więc piszę, chwalę się i pysznie donoszę, że Franek posiadł właśnie trudną i sami wiecie jak bardzo ryzykowną sztukę grzechotania. Nie możemy się temu z Martuszką nadziwić i duma o mało nas nie rozerwie. Ponadto daję słowo, On, kiedy grzechocze, wygląda dokładnie jak Kopernik z Krakowskiego Przedmieścia. Zresztą, oceńcie sami:


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

o cie florek!
on normalnie se grucha, kurde :)
gołąbeczek kochany...

to pisałam ja - ciotka z watykanu

Damian Kudzinowski pisze...

Ty się Ciotka, do nas pofatyguj, to nie takie rzeczy zobaczysz!

Małkosia pisze...

Franek rośnie i rośnie i rośnie, ta gondolka chyba niedługo pójdzie w odstawkę :)))