23.5.08

Szczawik

Niedzielny poranek próbował przecisnąć się przez żaluzje. Przyklejony do monitora podziwiałem szeroki świat przez google'a szkiełko i oko. Nieznaczne trzęsienie kołdry za moimi plecami mogło oznaczać kolejną senną przygodę mojej Ukochanej, ale równie dobrze... przebudzenie. Nie podejrzewałem jednak, że sprawy potoczą się w tak ekspresowym tempie:

- Mmm, kochanie... Taka jestem głodna! (tu krótka pauza i zdecydowane natarcie) Ale bym zjadła ZUPĘ SZCZAWIOWĄ!

Ze względu na wczesną porę i dopiero co napoczętą kawę dane przetwarzane przeze mnie z oporem zgrzytały mi w tyle czaszki. Nim jednak jakakolwiek sensowna odpowiedź wykluła się w mojej głowie, zdumiony usłyszałem głos Martuszki o zupełnie innym zabarwieniu emocjonalnym:

- Agata? Cześć, spałaś?! (pauza, w tym czasie spoglądam na monitor, jest 8:22) Słuchaj, masz może jeszcze ten szczaw w słoiczkach od Twojej mamy? (pauza, odwracam się i widzę moją Lubą w pościeli z telefonem komórkowym) Tak, to super!!! (krótka pauza, po której pada gorące zapewnienie) Nie, nie! Spokojnie się wyśpij i jak już wstaniesz, to wtedy wpadaj!

Tak oto dzięki słynnym ciążowym zachciankom żywieniowym, znanym mi dotychczas jedynie z amerykańskich filmów klasy G, miałem okazję upichcić pierwszą w mojej kucharskiej karierze szczawiową. Z jajcem, a jakże!

2 komentarze:

sista pisze...

Droga Czarnulko i siostro ma zaciazona!

Mi sie chyba jakos udziela ta Twoja (Wasza;) ciaza, bo dokaldnie, 23 maja , w piatek, o godzinie 9.30 tubylczego czasu (w Polsce to byla 8.30!) poczulam ja smak na zupe szczcawiowa!!!
Nie wiem na jakich zasadach to dziala...geny rodzinne moze...a moze siostrze sie tak tego szczawiku chcialo, ze az te jej pragnienia do mnie za wode dotarly...
Tak czy siak, szczawiku mi sie dokladnie w tym samym czasie zachcialo...i nawet smsa do Adamka wyslalam z zapytaniem czy lubi...(takiego z wkladka jajeczna oczywiscie:):)...odpowiedz dostalam,ze lubi. Gotuje wiec ten szczaw w poniedzialek ):):) W sloiczku z polskiej ziemi wiozlam..tak jak matka Pawliaka wiozla ziemie polskia w woreczku...bo tutaj...tutaj nawet niebo jest inne:(...a co dopiero szczaw!:):) Ci barbarzyncy nawet nie wiedza co to jest;)
....a moze ja w ciazy jestem!?!?!!?:):):):):):)
Buziale dla calej Trojczyny:)

Damian Kudzinowski pisze...

To prawda, że w Polsce łatwiej iść na szczaw. Dlatego wracaj do ojczystej ziemi, gdzie schabowy z ziemniakami uśmiecha się do konsumenta czule. A co do ciąży... dzieci byłyby w jednym wieku. Pozdrawiamy